Czy słyszałeś o nauce języków „w tandemie” (lub o wymienianiu się językami)?
„Tandem” to bardzo prosta idea. Na początek musisz znaleźć kogoś, kto chce mówić w języku, który znasz, a jednocześnie sam mówi językiem, którego ty chcesz się nauczyć. Na przykład: jesteś Francuzem i chcesz nauczyć się hiszpańskiego… Znajdź native speakera hiszpańskiego, który chce uczyć się francuskiego. Następnie możecie spotkać się, aby „wymieniać” się językami w tandemie i pomagać sobie nawzajem za darmo.
Moje pierwsze doświadczenie z tandemem
Po raz pierwszy usłyszałam o nauce języka w tandemie, kiedy zaczynałam się uczyć hiszpańskiego. Mój nauczyciel poradził mi, żebym znalazła kogoś, z kim mogłabym poćwiczyć rozmowę.
Powiedział mi: „Jest taki Brazylijczyk, który mówi bardzo dobrze po hiszpańsku. To poliglota i chce się uczyć węgierskiego. Powinnaś z nim porozmawiać, ćwiczyć hiszpański i wymieniać poglądy na temat życia emigrantów”.
Wydawało mi się, że to niezły pomysł. Sama byłam Węgierką mieszkającą w Polsce, więc spotkanie z innym emigrantem, który prawdopodobnie miał te same trudności, wydawało mi się dość interesujące. Nikt jednak nie przewidział, jak ta historia się potoczy.
Mijały tygodnie, a wspomniany Brazylijczyk o imieniu Marlon, napisał do mnie na portalu społecznościowym. On również usłyszał o mnie od tego samego nauczyciela hiszpańskiego. Chcieliśmy się spotkać, ale na razie nie mogliśmy ustalić terminu, który byłby dogodny dla nas obojga. I znowu minęły kolejne tygodnie. A potem nie wiadomo skąd zjawił się przed kinem, do którego wybierałam się z kilkoma przyjaciółmi. Najwyraźniej mieliśmy wspólnych przyjaciół.
Nigdy nie zapomnę, jak mnie przywitał. Uścisnęliśmy sobie ręce, uśmiechnął się i powiedział: “Mérhetetlenül örvendek, hogy megismertelek.” To znaczy po wegiersku: “Bardzo się cieszę, że cię poznałem”.
Jego wymowa była niesamowicie poprawna. Dawałam wtedy lekcje węgierskiego i powiedziałam mu, że nigdy nie słyszałam obcokrajowca mówiącego po węgiersku z tak dobrym akcentem.
Na początek postanowiliśmy, że będziemy się spotykać regularnie. W każdy czwartkowy wieczór spotykaliśmy się w mojej kuchni, rozmawiając przez pierwszą godzinę po hiszpańsku, a przez następną po węgiersku. I tak szybko skumplowaliśmy się w naszym tandemie. Mijały miesiące, a nasze wspólne lekcje przerodziły się w intymne rozmowy o rodzinie, o tęsknocie za domem, wierze, a także o zmartwieniach. Pokazywaliśmy sobie nawet swoje wiersze. W rezultacie staliśmy się przyjaciółmi.
To skłania mnie do stwierdzenia, że „tandem” jest jedną z najlepszych metod nauki języka.
To działanie na zasadzie: „biorę-daję”, formawymiany językowej na bardzo osobistym poziomie. Najfajniej jest, gdy uczycie się nawzajem swoich języków ojczystych. Tym samym stajecie się przedstawicielami swojej kultury i ojczyzny.
A oto osiem (lub nawet dziewięć) pomysłów i sugestii, które poznałam i które możesz rozważyć przed rozpoczęciem swojej przygody z wymianą językową:
1) Poszukaj „efektu klinięcia”.
Znajdź takiego partnera, aby między wami coś „zaskoczyło”. Powinieneś czuć się komfortowo w towarzystwie osoby, z którą planujesz spędzić kilka godzin w miesiącu. (Cóż, tych kilka godzin może zmienić się w dni, tygodnie, a nawet lata. Po prostu czytaj dalej…)
2) Uzgodnijcie, że uczycie się za darmo.
Tandem to darmowy sposób nauki języków. Oboje czerpiecie korzyści ze wspólnie spędzonego czasu, więc nie ma potrzeby rozmawiać o finansach. Już teraz wydajemy dużo pieniędzy na książki językowe, więc fajnie jest obniżyć koszty nauki.
3) Bądź zawsze punktualny.
Jeśli lekcje odbywają się w świecie wirtualnym i mieszkacie w różnych strefach czasowych, ustalajcie terminy, które odpowiadają wam obojgu. Dodaj swoje spotkania do terminarza online i udostępnij go swojemu partnerowi, aby uniknąć nieporozumień. Jeśli macie szczęście i możecie spotkać się osobiście, punktualność jest po prostu zwykłą uprzejmością.
4) Jeśli musisz odwołać lekcję, zrób to dzień wcześniej.
Jeśli wiesz, że z jakiegoś powodu lekcja nie może się odbyć, powiadom swojego partnera tak szybko, jak to możliwe, a nie w ostatniej chwili.
5) Przygotuj się do lekcji.
Napisz listę pytań lub krótki tekst, który zostanie sprawdzony podczas lekcji. Pamiętaj, że połowę treści waszego spotkania dostarczasz ty. Twój partner nie jest twoim nauczycielem (i nie musi być profesjonalistą), ale jest ekspertem w języku, który cię interesuje. Nie będę kłamać, Marlon okazał się o wiele bardziej produktywny niż ja. Przynosił na nasze spotkania całe eseje, a ja tymczasem uczepiłam się udzielania odpowiedzi na pytania typu: „Jak minął ci dzień/tydzień?”, „co robiłaś w pracy?” lub „dlaczego tak bardzo nienawidzisz pracy w biurze?”. Cóż, taka codzienność…
6) Podzielcie się równo czasem spotkania
Gdyby ustalić złotą zasadę dla tandemu, powinna ona brzmieć: dawaj tyle, ile otrzymujesz. Jeśli dobrze zrównoważysz swój czas, wyciągniesz z lekcji tyle samo, co druga osoba. Możesz zgodzić się na mówienie językiem nr 1 w pierwszej połowie spotkania, a następnie przejść na język nr 2 w drugiej połowie. Tak właśnie zrobiliśmy, a efekt był wręcz czarujący.
7) Znajdźcie wygodne miejsce
Tandem polega na dobrej zabawie. Zaproś swojego kumpla do domu. Jeśli czujesz się z tym komfortowo, pokaż mu swój dom – obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Ponadto jest to dobry początek rozmowy. Moje lekcje z Marlonem odbywały się w mojej kuchni. Toteż siłą rzeczy pierwsze słowa, których się od niego nauczyłam, dotyczyły narzędzi kuchennych. Później zdałam sobie sprawę, że stało się tak nie tylko ze względu na środowisko, ale też z powodu jego zamiłowania do gotowania… i ogólnie do jedzenia!
8) Jest OK, jeśli powiesz nie.
Jeśli nie podoba ci się coś na twoich lekcjach, poinformuj o tym delikatnie drugą stronę. Niezależnie czy chodzi o zarządzanie czasem, czy o sposób reagowania na twoje błędy, musisz to powiedzieć. Należy zachować rozwagę i empatię we wzajemnej komunikacji.
Pamiętam jedno szczególne spotkanie, kiedy Marlon nie chciał skończyć lekcji w umówionym czasie. Wciągnęła nas rozmowa, ale ponieważ miałam jechać na randkę z pewnym Turkiem, wpadłam na dość dziwne rozwiązanie. Poprosiłem Marlona, żeby towarzyszył mi w drodze do miasta. Dotarcie na miejsce zajęło nam około trzydziestu minut, potem dwaj chłopcy przywitali się i Marlon oczywiście musiał popisać się swoją znajomością tureckiego. Niewiele pamiętam z tej randki, ale zapamiętałam, że wychodząc, Marlon miał dziwną minę. Dopiero gdy zostaliśmy parą, przyznał, jak szalenie zazdrosny był tego wieczoru! A więc to tak! Nigdy nic nie wiadomo…
(DODATKOWY POMYSŁ) Uważaj, bo możesz się zakochać.
Cóż, twój kolega z tandemu może zostać twoim partnerem życiowym! Mówię to ze swojego doświadczenia… co prowadzi do dalszej części naszej historii:
Marlon i ja spotkaliśmy się po raz pierwszy we wrześniu, ale parą zostaliśmy dopiero w maju następnego roku. W kwietniu Marlon zapytał mnie, czy mógłby pojechać ze mną na Węgry na jakiś czas, aby poćwiczyć swój węgierski. Byłam nieco zaskoczona tym pytaniem, ale ponieważ planowałam odwiedzić moją rodzinę w następnym miesiącu, było naturalne, że zaproponowałem, by towarzyszył mi w podróży. Nie trzeba dodawać, że moja rodzina była tym zaskoczona, a ja upierałam się, że to tylko przyjaciel. Pojechaliśmy na Węgry i przedstawiłem go w zasadzie wszystkim. Spędzaliśmy dni tak, jak tamte czwartkowe wieczory w mojej kuchni: ciągle rozmawiając w naszych ulubionych językach.
Kiedy wróciliśmy do domu (do Polski), już wiedziałam, że jest moim wybrankiem serca. Po powrocie sprawy nieco przyspieszyły, ale w czwartkowe wieczory nadal mieliśmy lekcje w tandemie. Na następnej lekcji zapytał mnie, czy znam jakieś miejsce do wynajęcia, bo szuka mieszkania. Cóż, zaproponowałam, żeby się do mnie wprowadził.
Kilka miesięcy później ponownie odwiedziliśmy Węgry. Pamiętam, jak siedziałem obok niego w kawiarni. Kelner podał nam napój imbirowy, coś, czego Marlon chciał spróbować od pewnego czasu. Marlon zapytał mnie, co to jest? Powiedziałam: „To węgierski napój imbirowy. Wiem, że chcesz go spróbować”, a potem powiedział: „O rany, jesteś taka miła, czy wyjdziesz za mnie?”. Z tym napojem to daleka droga!
Patrząc wstecz na tamte czasy, myślę, że tak bardzo polubiłam atmosferę wielojęzycznych spotkań, że załowałabym, gdybyśmy nie mogli spędzać w ten sposób czasu do końca życia. Moje życzenie się spełniło, bo powoli, ale pewnie nasze życie zamieniło się w jedną, niekończącą się lekcję – wymianę językową!
Odkąd urodził się nasz syn, trzymamy się metody OPOL (jedna osoba – jeden język). Marlon uczy Benjamina portugalskiego, ja rozmawiam z synem tylko po węgiersku, a niania używa w kontakcie z nim wyłącznie polskiego.
Muszę już teraz skończyć pisanie tego tekstu z powodów rodzinnych: właśnie przerywa mi nasz trzyletni synek, który też zostanie poliglotą.
Jeśli chodzą ci po głowie lekcje w tandemie, po prostu zrób to i płyń z prądem. Ale miej na uwadze, że twoje życie może wywrócić się do góry nogami!